niedziela, 25 listopada 2007

Cormega - The Realness


1. Dramatic Entrance
2. American Beauty
3. Thunn & Kicko (w/ Prodigy)
4. The Saga
5. R U My Nigga?
6. Unforgiven
7. Fallen Soldiers
8. Glory Days
9. Rap's A Hustle
10. Get Out My Way
11. You Don't Want It
12. 5 For 40
13. They Forced My Hand (w/ Tragedy Khadafi)
14. Fallen Soldiers (Alchemist Remix)

Każdy raczej kojarzy Cormege przynajmniej z nazwy, jednak mało kto wie coś o nim więcej. Zaliczam się do tych nielicznych ponieważ jestem jego ogromnym fanem i kibicuję jego twórczości. Wychowany przez ulice Queensbridge, Cory McKay nie raz udowodnił swoim przyjaciołom i wrogom, że jest w stanie osiągnąć sukces bez niczyjej pomocy. Po raz pierwszy zarapował juz w 1989 na albumie P.H.D. - Without Warning. W 1996 po problemach z Nasem i zespołem The Firm, blokowano wydanie jego albumu i w 1999 zakłada własną wytwórnie Legal Hustle Ent. Od tego momentu mogło byc tylko lepiej.
W 2001 ukazuję się "The Realness". Pomimo tego, że album nie osiągnął apogeum na listach billboardu to praca Cormegi została doceniona przez zwykłych ludzi, dla któych właśnie on robi rap, czyli głównie dla ludzi z ulicy. Płyta może się podobac wszystkim ponieważ nie tylko kwestie uliczne zostały tam zawarte. Cory często mówi o wieroności i lojalności swoich przyjaciół wplątując w to wszystko ulice. Na płycie zawarta została ulica inna niż pokazywali nam w ówczesnym czasie Mobb Deep, Nas czy Trgedy Khadafi. Mega pokazał klasę i ulice w swoim życiu codziennym, wspomina swoje młodzieńcze lata (Glory Days, They Forced My Hand), mówi o zmarłych ziomkach (Fallen Soldiers, Fallen Soldiers RMX), porusza tematy życia i śmierci (The Saga). Jak widzimy tematy są bardzo zróżnicowane, ale co nam z tego jeśli rapper nie ma do tego odpowiednich rymów, a na nasze szczęscie Cormega takowe ma i prezentuje je w całej swej okazałości używając róznych zabiegów począwszy od podwójnych, a skończywszy na wewnętrznych. Oprawa muzyczna stoi na bardzo wysokim poziomie odpowiedziali za nią są: Havoc, Ayatollah nawet Alchemist dorzucił coś od siebie. Właśnie dzięki tym producentom możemy usłyszeć dość zróżnicowane bity, ale trzymające jeden wspólny klimat. Z góry jednak mówię, że fani szybkich mocnych bitów a'la Mobb Deep nie zadowolą się. Muzyka jest spokojna, wolna i dojrzała. Flow Cory'ego jest melancholijne, wolne i zaznaczam, że ma on lekką wadę wymowy. Wokal jest całkiem przyjemny dla ucha ciekawa barwa głosu nadająca klimat. Myślę, że album, który prezentuję zadowoli fanów rapu z przemyśleniami na temat życia i śmierci. Cormega i jego debiut niesie za soba prawdę jako, że ten młody chłopak został obciążony już na początku swojego życia ogromnym bagażem doświadczeń stara się go wykorzystać pisząc dla nas swoję uczucia, emocje i robi to we wspaniały sposób. Liczę, że zgodzicie się ze mną i uznacie ten album za klasykę rapu w USA. Osobiście jest to mój ulubiony album i raczej na zawsze nim zostanie, oczarował mnie od początku i zawsze kiedy go włączam myślę sobie - "Arcydzieło!".

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

recenzja godna klasy albumu! bardzo podoba mi się bardzo rzeczowy wstęp z kilkoma istotnymi informacjami o raperze, z czego mogłem się dowiedzieć, kiedy po raz pierwszy cormega zarapował.

Anonimowy pisze...

Płyta kapitalna, a i recenzja daje radę ;=]

Anonimowy pisze...

Płyta oczywiście jest świetna, a recenzja rzeczowa i gdybym po raz pierwszy usłyszał o tym raperze napewno bym go sprawdził.

Snoopy pisze...

klasyk i postarałeś sie Grzesiu z recenzją.