poniedziałek, 26 listopada 2007

Cozmo - Coz-Pacino (2002)


1 Intro
2 Deep Impact
3 Official Business
4 Pacino Life(w/gennessee)
5 Mob Livin(w/killa Tay And Do Bad)
6 Talk Skit
7 In My World
8 Thug Seeds
9 If You Wanna
10 Still Wit Us
11 Take It How You Want It(w/keyshia Cole)
12 The Getaway
13 Skit
14 You Don't Know My Name(w/genevieve)
15 Dangerous Minds(w/jt The Bigga Figga And The Gamblaz)
16 Pray For Me(w/genevieve, Perv Da Snipa, And D-ro)
17 Keeping My Enemies Close
18 Woom To Tha Toom

"Coz-Pacino" to album młodego niedoświadczonego i całkiem nieznanego rappera, którego rodzinne miasto to San Francisco w stanie California. Wychowany przez ulice udowodnił wszystkich, że życie nauczyło go bardzo wiele, a przede wszytskim dążeniu do swoich marzeń. Nie wiem czy wydanie solówki to było największym marzeniem Cozmo jednak z domysłu uważam, że tak.
Tak więc raczej przez nikogo nieoczekiwany album młodego latynosa ujrzał światło dzienne i?... Nie wzbudził większego zainteresowania w rapowym świecie San Francisco. Zaskoczeniem mogli być goście tacy jak: The Gamblaz, Killa Tay czy wielki JT the Bigga Figga! Muszę przyznać, że Cozmo to cholernie inteligentny gość udowodnił to swoimi piosenkami gdzie nie zawarł raczej typowego thug-shitu. Cozmo skupił się bardziej na życiu ulicznym jako może nie przekleństwem ale wielkim niepowodzeniem. Wspomina na płycie jak chciałby w życiu do czegoś dość, jak żył lub żyje na krawędzi ze śmiercią, jak udowodnił sobie, że jeszcze coś przyjemnego czeka go w życiu. Myślę, że takowy moment nadszedł. Cozmo ma młodzieńczy głos przepełniony uczuciami, ciągle rapuje jakby pod klimat raz jest wkurwiony i mówi o strzelaniu się innym razem jest smutny i mówi o trudach dorastania. Flow latynosa przyprawia mnie niekiedy o dreszcze gdyż wyczuć w nim można nutkę zawodu jakby oczekiwał od życia czegoś innego jednak to doprawia nas do stanu smutku, a Cozmo wciąż płynie bardzo urokliwie, czasami zmienia tempo, czasami rapuje bardziej agresywnie. Muzyka jaka została sworzona na album jest jednym słowem - piękna! Wszystkie aspekty są w niej zawarte smutek, żal, bół, nienawiść. Każdy kawałek jest inny i utwierdza mnie w przekonaniu, że Cozmo rapuje wyśmienice, gdyż to bit pokazuję nam jaki kawałek ma być, a Cozmo idealnie podkreśla go. W kawałku z gośćmi rapper zachował twarz biorąc pod uwagę, to że Killa Tay czy JT the Bigga Figga rapują od niego o dekadę dłużej to jednak Cozmo moim zdaniem przewyższa ich lirycznie oraz pod względem flow. Rapper stworzył album pełny niczego na nim nie brakuję, a młodzieniec przekonał mnie, że rap wcale nie jest jeszcze w takim złym stanie jakim malują go media i niektóre osoby. Za sprawą takich osób jak Cozmo rap staje się świeższy i bardziej uczuciowy bo on wkłada w muzykę coś więcej niż tylko swój talent i umiejętności.
Podsumowując wszystko "Coz-Pacino" to album pełen zawodu i bólu młodego chłopaka z biednej dzielnicy, który stara się zrobić coś naprawdę godnego uwagi. Pomimo, że album nie osiągnął nic na rapowej scenie jest to pewnego rodzaju odskocznia od typowych gangsta-rapowych brzmień, a przystanią dla ludzi, wrażliwych na ludzką krzywdę i nie tylko. Dla mnie ten album już jest klasykiem, a oficjalnie stanie się nim za kilka lat. Dzisiaj Cozmo rapuję w wytwórni JT the Bigga Figga i myślę, że żle na tym nie wyjdzie. Czekam na nowy album, a jesli dostanę go swoje łapy to od razu go zrecenzjuję na tym blogu. Pozdrawiam.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

miałeś racje, mówiąc iż cozmo to drugi sir dyno! znowu recenzja godna klasy albumu.